Czytanie nie jest ani męskie, ani kobiece – jest po prostu różne

Tak przekonywał Marcin Meller podczas kolejnego spotkania z cyklu „Czytanie jest męskie” realizowanego przez Centrum Kultury. To kolejny gość wybrany przez odbiorców ksiąskiej kultury w ramach projektu „Różne oblicza czytelnika – działania edukacyjne dla nieaktywnych grup czytelników w gminie Książ Wlkp.” Jego postać przyciągnęła 6.11 do Ceglarni w Jarosławkach na widownię blisko 100 osób, które mogły liczyć na ciekawe, utrzymane w tonie pół-żartem pół-serio spotkanie ze znanym publicystą i dziennikarzem prasowym oraz telewizyjnym, który współpracował z tygodnikiem „Polityka”, „Playboyem”, „Wprost” i „Newsweekiem”, znany z porannego programu „Dzień Dobry TVN”. Po powitaniu przez Mariolę Kaźmierczak, dyrektora Centrum Kultury, w ogień pytań Marcina Mellera wziął Bartek Klimczuk, śremski dziennikarz i podróżnik. A przygotował się niezwykle rzetelnie do tej rozmowy (świetny research nie tylko twórczości bohatera spotkania, ale i jego zawodowego oraz prywatnego życia z poszanowaniem granic ?), dzięki czemu była niezwykle interesującym dialogiem w tle z żywo reagującą publicznością.
Debiut w roli… ojca i powieściopisarza
„Czerwona ziemia”, która premierowo ukazała się 1 czerwca tego roku, jest debiutem Marcina Mellera w gatunku powieści sensacyjno-przygodowej. Opowiada ona o ojcu, który próbuje odkupić swoje winy wobec syna i rusza do odległej Afryki, aby go tam odnaleźć na wieść o tym, że zaginął. Taka relacja i inspiracja nie była przypadkowa. Bohater spotkania przyznał, że inspiracją były zarówno fakt, iż sam został późno ojcem, jak i historia jego znajomego i syna, którego porzucił, a potem próbował odbudować więzi. W tym tytule nie brakuje również wątku romantycznego… ? – Powieść siedziała we mnie od dawna. Chciałem też, żeby ludzie czytali tę książkę wszędzie: na plaży za parawanem, w pociągu… – mówił.
Marcin Meller zdradził również, że „Czerwona ziemia” zawiera wiele wątków biograficznych, jednak skorzystał ze „zbójeckiego prawa autora” i… pozmieniał je na potrzeby swojego debiutu. ?
„Mikołajek” i „Paragraf 22” w jednej… toalecie
– Czytać uwielbiałem od zawsze za sprawą taty – stwierdził, mimo iż ojciec zmuszał go do czytania m.in. Sienkiewicza i Żeromskiego. Podobnie też jak tata w jego domu najlepsze i najciekawsze tytuły do czytania można znaleźć w… toalecie. – Mój tata miał tu Dumas i Szwejka – zdradził Marcin Meller. Z kolei on sam trzyma w niej obok siebie m.in. „Mikołajka”, którego napisał Rene Goscinny i „Paragraf 22” autorstwa Josepha Hellera. Tam też swoje miejsce ma „Hrabia Monte Christo” wspomnianego Aleksandra Dumas. — To moja ulubiona — powieść życia — stwierdził. Dodał także, że z kolei mniej interesujące lektury wędrują do sypialni i czekają na swoją kolej przy łóżku.
I w kontekście wyboru takiego, a nie innego miejsca do „pochłaniania” książek nie krył swojej „szczerej apoteozy czytania w toalecie”. ? Aktualnie jest w trakcie pisania kolejnej, nowej pozycji o Gruzji, która ukaże się najprawdopodobniej pod koniec przyszłego roku.
Bartek Klimczuk zapytał też Marcina Mellera, dlaczego będąc tyle czasu w Afryce (spędził tam ponad dwa lata) nie napisał wcześniej żadnej książki o Czarnym Lądzie. – I to jest dobre pytanie – zaśmiał się, nie kryjąc się z tym, że w latach 90. XX w. kiedy to miało miejsce, to miał „fiu-bździu” w głowie. Wziął zaliczkę i „nawet ją przepuścił”, ale żadne dzieło literackie nie powstało.
Literatura faktu czy piękna?
Bartek Klimczuk wspomniał o tym, że Marcin Meller z wykształcenia jest historykiem. Dlatego nie omieszkał się zapytać, czy w związku z tym woli bardziej czytać literaturę faktu, czy piękną? – Nie miałem wyjścia. Tata historyk, mama też – śmiał się bohater spotkania. – Ale czytam wszystko, choć w weekendy i wakacje staram się czytać tylko literaturę piękną. Choć i tu często nie jest łatwo, bo kuszą także seriale i filmy, które uwielbia, a doba ma tylko 24 godzin…
Lubię zaznaczać fragmenty czysto użytkowo…
Bartek Klimczuk zapytał również Marcina Mellera o to, dlaczego tak namiętnie zakreśla różne rzeczy w książkach. – Lubię zaznaczać, często czysto użytkowo jakieś fragmenty, zazwyczaj pod recenzje, które piszę – przyznał. Ale robi to tylko w papierowych egzemplarzach z własnej biblioteki.
Nie krył się również z tym, że ma wręcz obsesję sprawdzania, czy coś jest logiczne, jeśli chce napisać o jakimś fakcie, co często zabiera mu bardzo dużo czasu.
Jeśli natomiast chodzi o domowy księgozbiór, to jest on już tak spory, że nawet powiększenie szaf w domu przyniosło niewielki sukces w tej materii. Oprócz żony i swoich książek dochodzą również te, które czytają dzieci. A te ostatnio „oszalały na temat mangi”.
Pozyskać męskich czytelników
Przyznał, że niewątpliwie o kształcie rynku czytelniczego stanowią kobiety i że to one znacznie więcej czytają. One wolą bardziej eleganckie słownictwo i inne podgatunki niż mężczyźni. – Fajnie byłoby pobudzać mężczyzn do czytania. Myślę, że dzięki „Czerwonej ziemi” paru mężczyzn pozyskamy – podsumował. I dodał, że otrzymał bardzo dużo maili od panów, którzy już ją przeczytali, niekryjących się z tym, że była to ich pierwsza lektura od czasów… liceum, przy której nie zasnęli. ?
Na zakończenie spotkania był czas na autografy oraz zdjęcia z Marcinem Mellerem, a chętnych nie brakowało! ?
Projekt „Różne oblicza czytelnika – działania edukacyjne dla nieaktywnych grup czytelników w gminie Książ Wlkp.” realizowany przez Centrum Kultury Książ Wlkp. dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.




















































































